'

Seventy

Dziś okrągły numerek posta i wcale nie okrągła ja! A to za sprawą równie okrągłych ćwiczeń - dziś przypada mój 20-ty dzień skakania na skakance i 10-ty dzień Callaneticsu.

Na wstępie dodam, że nie chcę się odchudzać restrykcyjnie, mam zamiar "schudnąć" około 5 kilogramów, ale szczerze, to ja na wagę nie patrzę. Zależy mi na doprowadzeniu swojego ciała do ładu. Przyznam, że jestem szczupła. Ale w kostiumie już to nie wygląda zbyt dobrze. Słyszałyście kiedyś o "chudych grubasach"/"slim fat person"? Ja nim jestem. W ciuchach - bomba! Bez - tragedia! Postanowiłam to zmienić. Cellulitis do kosza, tłuszczu się pozbyć, wyrobić za to mięśnie (które są cięższe, więc może nawet "przytyję", czyli po prostu przybiorę na wadze) i cieszyć się lekko wyrzeźbioną, delikatną kobiecą sylwetką. Więc to nie stan wagi, a centymetrów mnie ucieszy. Marzeniem jest pozbyć się po około 6 z najgrubszego miejsca w udzie, z bioder i pasa, 4cm z talii. To wszystko.

Może nie będę się zbytnio rozpisywała, ale z pewnością i czystym sumieniem mogę stwierdzić - to prawda, co piszą o tych formach aktywności ludzie. Może oprócz tych super szybkich efektów, ale zdrowe odchudzanie, to nie szybkie odchudzanie. Wystarczy, że widzę postępy.

Skakanka - od 3 marca skaczę mniej więcej 5 dni w tygodniu po pół godziny. Jeśli chodzi o łydki - tak, rozbudowują się. Ale dla mnie idzie to na plus, bo moje były one w opłakanym, trzesąco-galaretowatym stanie. Teraz są ładnie wyrzeźbione (ale dopiero jak je napnę). Aby nie zostały mi męskie buły - rozciągam się i ćwiczę Callanetics, ale o tym zaraz. Tak więc dzięki skakance: ogólna poprawa sprawności ruchowej, kondycji i wytrzymałości. Idealnie rozładowuje stres. Nudzi, ale puszczam muzykę (przyznam się, że zapominam iż skaczę i zdarza mi się podczas tego tańczyć, przez co zaplątuję się w skakankę, wygląda to komicznie...). Zarysowały mi się mięśnie ud od wewnątrz.

Callanetics - te ćwiczenia są rewelacyjne!!! Ludzi nużą, ale ja się tak wkręciłam, że każdy dzień zaczynam od myśli - TRENING! :D
Trwają godzinę i są głównie wytrzymałościowe. Dużo w nich napinania mięśni i rozciągania. Męczą tylko na przez kilka pierwszych zajęć. Zachwalam.
Podniosły mi się pośladki, jestem smuklejsza, chociaż, jeśli chodzi o wagę nic nie schudłam! Prostuję się sama z siebie i poruszam z większą gracją. Jeszcze trochę i zrobię szpagat!!!

Ogólnie, od 3 marca:

K, lat 24, 170cm, 59kg

Łydka: 37
Udo dół: 37
Udo góra: było 60, jest 59 (i 58,5 w prawym)
Biodra: było 100, jest 99

Brzuch/boczki: było 86, jest 82 ^^
Pas(na wysokości pępka): 78
Talia: było 71, jest 69

Co wyżej, to chudziej, więc już nic więcej nie napiszę xD

Co do diety, to moje dzienne zapotrzebowanie wynosi mniej więcej, wg kalkulatorów - 2400 kcal. Przeciętnie w ciągu dnia zjadam 2000 kcal od 21 marca. Nie jem słodyczy. (Wyjątkiem były 2 kubki kakao z mlekiem i łyżeczką cukru w tym tygodniu). Wg takiego trybu w ciągu miesiąca powinnam schudnąć ok 2,7 kg.

Osiągnięcie celu wymierzyłam sobie do 1 czerwca :))

Pozdrawiam... ćwiczebnie? :D

P.S. WIOSNA!







Sixty-nine

Dziewczyny, bardzo dziękuję za pokrzepiające komentarze pod poprzednim postem! Miłe słowa zawsze pomagały szybciej mi się otrząsnąć i działać dalej. "Być twardą a nie miętką" xD

Teraźniejsza notka będzie traktować o bardzo fajnym konkursie, rozprzestrzeniającym się na blogach różnorakich tematyk, mianowicie o LBA - Liebster Blog Award. Oczywiście, nie bez powodu tutaj o tym - po prostu zostałam nominowana, a to dzięki Karolinie Marcie z blogu dajzsiebiewszystkox3  KLIK
Nie omieszkam nie wkleić tutaj jedynych i prawdziwych zasad tego eventu. Nie mam pojęcia kto go wymyślił i za kim cytuję, wklejam więc jego regulamin w formie tzw. "łańcuszka", przekazywanego z bloga na blog:
 "Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, dając możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Tak więc, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko odpowiedzieć na pytania ;)


1. Co sądzisz o LBA.?
Tak jak napisałam powyżej, uważam że to fajny konkurs. Nie mam pojęcia skąd to się wzięło, ale jest to prawdziwa szansa na zaistnienie w sieci. Jeśli ktoś ma na to parcie, może spróbować. Ja uznaję to bardziej za ciekawostkę, ale chętnie powiększę swoją gromadkę czytelników. Przy okazji pragnę pozdrowić moje obserwatorki ;)
2. Masz rodzeństwo.?
Cóż, jestem jedynaczką, ale nie lubię gdy ktoś uważa taką osobę za "jakąś inną", "egoistyczną", "przemądrzałą". Ostatnio słuchałam bardzo fajnej audycji na Czwórce (Program Czwarty Polskiego Radia), o tym co daje posiadanie rodzeństwa. Ludzie w ulicznej ankiecie odpowiadali najczęściej: "umiejętność negocjowania", "opiekuńczość", "wsparcie", "umiejętność kłótni i walki" ( swoją drogą, heh, jest się czym chwalić...), "oferowanie pomocy innym" i "chęć dzielenia się". I tak się zastanawiam, czy to tylko mnie tak rodzice wychowali, czy to po prostu ludzkie cechy, wynikające z ich charakteru, niezależnie od tego, czy ktoś wychowywał się jako jedyne dziecko w domu, czy też miał dużą ilość rodzeństwa. Wydaje mi się, że nie przejawiam, hm, symptomów bycia jedynakiem ;) Tak samo umiem się wykłócić o swoje, tak samo potrafię opiekować się dziećmi/rodzicem/zwierzęciem, jestem osobą naprawdę troskliwą i empatyczną (czasem chyba za bardzo), lubię dawać prezenty i dzielić się z innymi! Uwielbiam przygotowywać posiłki dla znajomych ;p Tak więc, nie mam rodzeństwa, chociaż zawsze chciałam mieć siostrę bliźniaczkę, ale nie uważam się uboższa przez to. Czasami wchodzę w głęboką dysputę, gdy ktoś mi mówi o kimś, że ma "TYPOWE" zachowanie jedynaka (nie wiedząc, że ja nim jestem), bo niezbyt rozumiem o co mu chodzi (znam wiele osób, które mają rodzeństwo i zachowują się jak STEREOTYPOWY jedynak). Jest mi też przykro, gdy ktoś mi mówi, że ja NIE ROZUMIEM osób i  ich relacji z rodzeństwem, bo go nie mam. Nie rozumiem jedynie, jak takie osoby mogą mówić, że można nienawidzić swoje rodzeństwo. Jasne, można się na zawsze pokłócić, ale chyba w sercu zawsze się je kocha, prawda? Zawsze mi takie rozmowy sprawiają trudność, bo rodzeństwo miałam mieć...
3. Co skłoniło Cię do pisania bloga.?
Wróciłam z wakacji, zachorowałam i miałam kontynuować pisanie na starym blogu, ale witryna z nim ogłosiła likwidację, więc przeniosłam się na blogspot.com

4. Ulubiony zespół.?
Florence and the Machine i Depeche Mode, od lat niezmiennie.

5. Lubisz placki.?
UWIELBIAM! Jakiekolwiek! Ale najbardziej, ziemniaczane z cebulą, ziołami i papryką wg przepisu mojej mamy.

6. Na co zwracasz uwagę na innych blogach.?
Pierwsze wrażenie wywiera ogromy wpływ na ocenę cudzego bloga. Potem, zgodnie z tematyką - patrzę na treść (w pamiętnikach i kosmetycznych blogach) i na fotografie (w fotograficznych i modowych blogach). W blogach lifestylowych zwracam uwagę na to i na to ;)
7. Jaki jest Twój ulubiony sklep.? 
 Jeśli mówimy o sieciówkach, to rzeczywiście mam kilka swoich ulubionych sklepów. Ze spożywczych, w kolejności lubienia ich produktów: Lidl, Real, Netto, Biedronka, Z drogerii: Rossmann, Superpharm, Sephora. Z ciuchowych: H&M, Sinsay, AE Woman, Stradivarius, Bershka, Mohito.
Większość ciuchów i obuwia kupuję też w Realu i Second Handach :P
8. Lubisz podróżować.? 
 UWIELBIAM!!!! Mam manię jeżdżenia pociągami i jakoś mi nie przeszkadzają ich spóźnienia i żółwie tempo. W podróży rozkoszuję się... podróżą! Oczywiście także zwiedzanie, odpoczynek w innym miejscu i podziwianie krajobrazów, to to co sprawia mi ogromną przyjemność!!! Żyję podróżami, to moje marzenia.
9. Wolisz blogi czy vlogi.?
Szczerze mówiąc, śledzę oba te typy internetowych pamiętników/poradników. Sama chciałam założyć bloga, ale chyba mam dziwny głos przez mikrofon xD
1o. Ulubiony gatunek muzyczny.?
Zdecydowanie indie, rock i alternatywa.

11. Czy przejmujesz się tym, co inni o Tobie myślą.?
To zdecydowanie nie tak... Ja bardziej przejmuję się tym co ja wyrabiam, bo często łapię "moralniaka". W moim gronie mam pochlebną opinię osoby śmiesznej, komicznej, wesołkowatej, miłej itp., ale zwana jestem też "drama queen" w związku z moją paniczną cechą roztrząsania problemów ;p No trudno, przecież nie wstydzę się siebie. Obcy ludzie niezbyt mnie obchodzą, ale lubię gdy ktoś na ulicy się do mnie uśmiechnie, gdy usłyszę, że ktoś powie "ładne włosy", "tamta dziewczyna fajnie wygląda" itp. To budujące.

No i przyszedł moment na nominowanie 11 blogów ;)
NOMINATED ARE:



No i moje jedenaście pytań:

 1. Kim jesteś?
2.  Co cenisz w drugim człowieku?
3. Co w pisaniu bloga najbardziej Ci się podoba, a co Ci przeszkadza?
4. Co jest Twoją pasją?
5. Czy posiadasz jakieś zwierzę? Jeśli nie, jakie byś chciała mieć?
6. Czym zajmujesz się w życiu?
7. Odnalazłaś już swoją "drugą połówkę"?
8. Masz jakieś sprawdzone urodowe tricki?
9. Jaki jest Twój styl?
10. Co najbardziej lubisz jeść?
11.  Jesteś aktywną osobą? Ćwiczysz coś, uprawiasz jakieś sporty?

Tak oto dobrnęłam do końca i szczęśliwym trafem mój komputer ani razu się nie zaciął podczas pisania tej notki :)

Dziękuję i POZDRAWIAM!!!






Sixty-eight

Dziś jakoś tak melancholijnie i sentymentalnie. Może to przez pogodę?

Drugi tydzień skaczę na skakance. Jakoś głupie mi się to wydało w tej chwili.
Nie wszystko to jest ważne!

Nie mogę znaleźć pracy. Z kasą jest ciężko. Gdyby nie moje zainteresowania i ludzie, z którymi przebywam - już bym nie dała sobie rady psychicznie.

Jest źle.

Fotka mnie na koniec, żeby się pocieszyć, iż nie wyglądam tak źle.


Sixty-seven

Dzisiaj naprawdę szybka notka, bo mój komputer non-stop się wyłącza i doprowadza mnie do szału ;)

Miałam pisać o tym, dlaczego używam maści cynkowej. Jak pamiętacie (znaczy, kto przeczytał ;p), przechodzę teraz "kurację" spirytusem salicylowym, mianowicie przecieram nasączonym wacikiem swoją cerę rano i wieczorem. Przede wszystkim ma działanie bakteriobójcze, odkaża dogłębnie pory, przeciwdziała robieniu się wągrów i "zabija" trądzik - no masa tych cudów i niewidów. Potem przez przypadek, znalazłam na jakiejś stronie coś co się nazywa pasta cynkowa z kwasem salicylowym. Przypomniałam sobie wtedy, że mam w domu maść cynkową (taką za 2 złote w okrągłym, białym pudełeczku). Porównałam działania i składy i pomyślałam, że czemu by nie spróbować. Dlatego codziennie od mniej więcej 7/8 dni odkażam najpierw twarz salicylowym, a potem nakładam na kłopotliwe miejsca maść cynkową. I tak sobie siedzę w tym, dopóki nie muszę gdzieś wyjść ;) Wiem, że to trochę inwazyjny sposób, ale powiem wam szczerze, że od około pół roku zmagam się z drobnymi krostkami na czole i prawym policzku. Nie są to ani pryszcze, ani żadne prosaki, kaszaki. Są one naprawdę drobniutkie i widoczne tylko pod światło, wyczuwalna kaszka pod opuszkami palców. Na policzku występuje też w tej okolicy czerwone przebarwienie. Od soboty widzę wyraźną poprawę. Brak przebarwień, krostek na policzku, od czasu do czasu wyskoczy mi pojedynczy pryszcz, który schodzi na drugi dzień, czoło o wiele gładsze i już mnie nie swędzi, jak to miało miejsce kilka miesięcy temu. Na razie nie zamierzam jeszcze zaprzestawać tej "pielęgnacji". Jeśli przez marzec mi to nie minie, chyba czas do dermatologa...
Dodam jeszcze, że w okresie dojrzewania miałam coś takiego na czole - pojawiało się zawsze w maju i swędziało. Podejrzewałam, że to alergia na coś. Zdziwiłam się, gdy przyszło mi to w okolicach października i to w zeszłym roku. Jako nastolatka nie miałam problemów z cerą, teraz jestem stara i się zaczęło xD


Czy któraś z Was borykała się z takim problemem? Alergią, drobnymi, niewidocznymi krostkami?

Pozdrawiam, Floo.

P.S. Jakby ktoś był ciekawy jak to wygląda, zdjęcie czoła mogę wysłać na maila ;p

Sixty-six

Notka sześćdziesiąta szósta, szczególnie dla mnie miła, gdyż bardzo lubię cyfrę 6 jako znak graficzny.
Ciekawie się złożyło, gdyż miałam (na Wasze życzenie) napisać tu o moim kolorze włosów, a czerwienie w odcieniach farb najczęściej oznaczone są właśnie szóstką.

Od 2008 roku jestem posiadaczką czerwono-rudych włosów. Raz miały one odcień wiśni, raz marchewki - generalnie zawsze trzymałam się blisko czerwieni. Najczęściej stosowałam farby Palette - Rubin.
Źródło
 
Źródło


Często byłam pytana, nawet przez kobiety na ulicy, czym farbuję włosy. Gdy odpowiadałam, że właśnie Palette, większość mi się dziwiła. Istnieje jakieś publiczne przekonanie, że ta marka psuje włosy. Ja powiem tak: myślę, że każdy kosmetyk ma specyficzną dla siebie formułę i to nie problem jest w nich, tylko w nas. Myślicie, że dlaczego jest tak duży wybór na półkach sklepowych? Tyle kolorów, struktur, opakowań? Nie chodzi tylko o marketing i konkurencje. Jest tak samo, jak z ubraniami - przede wszystkim chodzi o dopasowanie się do potrzeb danego człowieka. Używanie kosmetyków to sprawa podobna właśnie do ubrań, czy nawet do jedzenia. Jednym pasuje czerwona szminka na ustach, innych oszpeca (np. podkreśla żółć ich zębów xD); jedni lubią żółty kolor i chętnie ubierają takie ciuchy, inni wręcz ich nie znoszą; niektórzy tyją cokolwiek by zjeli, a inni nie mogą przytyć! Przykłady mogę mnożyć. Tak samo jest z farbami i innymi kosmetykami. Reakcje naszych organizmów na CHEMIĘ są różne. Widocznie większości polskich kobiet nie odpowiada ta marka, bo psuje im włosy, ja narzekać nie mogłam - ich kondycja była naprawdę w świetnym stanie.
Jednakowoż i tak zmieniłam Palette, bo im dłużej nią farbowałam włosy, tym stawały się ciemniejsze. Jak już wspominałam - osiągnęłam kolor wiśni. Wprawdzie podobno kolor ten był bardzo twarzowy i każdy mnie chwalił, że ładnie wyglądam, jednak ja sama czułam się w nim jakoś posępnie.

  



Gdy miałam ich dość, kupiłam jakiś rudy odcień z Palette. Był to chyba Fenix z serii XXL. Żałuję że już tego nie ma na półkach. Nie myślałam, że uda mi się rozjaśnić włosy rudym aż o kilka tonów. Przekonana byłam, że potrzeba do tego blondu, lub jakiegoś rozjaśniacza.



Pamiętam, że ktoś mi powiedział, że to dla mnie za jasny kolor, więc kilka miesięcy znowu farbowałam czerwienią, nie rudym - i za namową koleżanki poszłam po Garnier. Niby najintensywniejsza czerwień, numer prawdziwie diabelski: 6.66 ;p Cóż, nie leżała mi ta farba. Pamiętam, że była bardzo leista, a na moje włosy, do pasa zużywałam czasem 3 pudełka O.o Kolor ściemniał znów prawie do wiśni. Ale jest pocieszenie dla tej farby - nie jest taka najgorsza! Garnier Olia to dopiero! Jedynym plusem dla mnie był chyba tylko piękny zapach podczas farbowania. Po zmyciu farby miałam tak ciężkie włosy, że z trudem je czesałam. Do tego wyglądały, jakby były tłuste. Wiem więc, że nawet jeśli inne produkty Garniera są super i naprawdę godne polecenia, to ich farby po prostu nie są dla mnie...



Już w lato znowu rozjaśniłam włosy i były bardziej rude, niż wiśniowe:


W 2012 roku zrobiłam eksperyment. Potraktowałam już rudawe włosy blondem. To, że miałam fest blon odrost - przemilczałam. Jak ktoś pytał, mówiłam, że wzorowałam się na Hayley Williams ;p
Źródło

No i wyszło:


Lubiłam te włosy, serio ;p

W listopadzie 2012 ścięłam włosy i zafarbowałam znów na czerwono. Od tamtej chwili farbuję włosy intensywnie czerwoną Joanną, kosztuje koło 8 złotych i jest bardzo wydajna.Uwielbiam tę farbę!

Źródło

Tak wyglądałam przy niej w krótkich włosach:


Tak w trakcie farbowania (xD)



A tak dzisiaj, 2 dni po farbowaniu ;) Mają jakieś takie różne odcienie, bo mi nie złapało wszystkich włosów, ale przyznam szczerze, że mi się tak podoba.



jakby ktoś pytał co mam na twarzy - to maść cynkowa. O tym dlaczego jej używam w następnej notce.

A Wy: farbujecie włosy? Na jakie kolory?
Jaka jest wasza ulubiona cyfra, bądź liczba?
Który kolor z moich włosów najbardziej wam się podoba?

Pozdrawiam!

Sixty-five


Hej!

Piszę, korzystając z okazji, że mój komputer nie ma dziś humorów ;) Właśnie zafarbowałam włosy i widoczny na zdjęciu odrost odszedł w niepamięć (przynajmniej na ten miesiąc).

Dzień kobiet był dla mnie baaaaardzo dziwny. Na szczęście mój ukochany był przy mnie cały czas i poprawiał mi humor :) Dziękuję Ci za to, Łukasz!

Ziom! :*



Sixty-four

Hej!

Życie doprawdy nabiera tempa - jedna z moich przyjaciółek ma już córeczkę, druga - właśnie się zaręczyła! Nic, tylko pogratulować!!! :) Tymczasem ja stoję w miejscu, bez pracy, za to z prawdziwą miłością i dobrze mi z nią jest :)

A propos, 4 marca obchodziliśmy trzecią rocznicę związku. Byliśmy na tarasie widokowym Sky Tower :) (。♥‿♥。)
Nieziemskie uczucie. Zdjęcia nie oddają prawdziwego piękna tego widoku (przepraszam za jakość). Polecam serdecznie zobaczyć na własne oczy!
 




A za mną piąty dzień skakanki i 3 dzień przysiadów :) Zaczęłam też kurację cery kwasem salicylowym, podobno pomaga na krostki i przebarwienia - zobaczymy :p

Żeby zawsze wyglądać jak na zdjęciach, ha! (kilo tapety i fotoszopa)



Pozdrawiam!