'

Fifty-seven

Wracając po przerwie (troszkę długiej, bo byłam bardzo zabiegana ostatnio), kontynuuję poprzedni post o ludziach, którzy, jak to nazwałam - inspirują mnie.

Drugą taką osobą po Shakirze, jest dla mnie Monika Brodka. Wiem, że to może dosyć głupie - w końcu jest laureatką jakiegoś tam "Idola", ale... zwykła dziewczyna z Podkarpacia, której spełnia się amerykański (no, bardziej polski) sen, sława przychodzi do niej, pukają też pieniądze do drzwi. Producenci każą śpiewać jej pop i ubierać się, jak na modę lat "dwutysięcznych" przystało. Gdy dojrzewa, bierze sprawy w swoje ręce. Zaczyna eksperymentować z muzyką, a także z modą. Wydaje cudowny album pt.: "Granda". Zachwyca miliony młodych ludzi alternatywnym wizerunkiem. Staje się dla mnie pewną ikoną polskiego showbiznesu. Oj, no... jest po prostu superowa ;p I uwielbiam jej sesje zdjęciowe!



Żródło


Źródło


Fifty-six

Dzień dobry!

Dziś uraczę Was obiecaną notką o ludziach, którzy mnie inspirują swoimi poczynaniami i stylem.
Nie wiem, jak to jest, ale niektórzy ludzie, których nie znam osobiście, wydają mi się jacyś wyjątkowi. Do osób takich od zawsze należała dla mnie Shakira. Poznałam ją wraz z wydaniem jej pierwszego anglojęzycznego albumu. Najpierw zainteresował mnie jej głos i spodobały mi się jej długie blond falowane włosy. Na przestrzeni lat, mimo, że miałam jej oryginalną kasetę (...kasetę xD), a więc jakoś tam wsparłam jej dorobek, nigdy nie śledziłam jej kariery. Nie czytałam o niej informacji, plotek, nie wycinałam jej podobizn z gazet, plakat miałam jeden, ale krótko wisiał na ścianie. Nie ze względu na nią zafarbowałam włosy na czerwono (tak, Shakira jako nastolatka miała długie, czerwone włosy). Nie słucham jej na codzień także i dziś, ale przyznam szczerze, że lubię gdy jej piosenki pojawiają się w radio, bądź na imprezie. Wtedy zawsze chętnie nucę jej utwory. Intryguje mnie ona jako postać, nie związana z showbiznesem, tylko ze światem. Dostrzegam w niej jakąś taką naturalną ludzkość, aż dziwną dla sławnego człowieka. Raz - nie wstydzi się pokazać zdjęć w prywatnego życia (po co paparazzi, skoro sama udostępnia własne życie), do tego pokazuje się totalnie "nieogarnięta", bez makijażu, w różnych sytuacjach (np. przed komputerem, na ulicy, bądź z synem) i zawsze wygląda naturalnie pięknie. Dwa - jest w związku z 10 lat młodszym Gerardem Pique. To dowodzi o tym, że Shakira nie ma żadnych kompleksów i wiek się dla niej nie liczy. Zdecydowanie na plus. Nota bene, są dla mnie wspaniałą parą, najlepszą parą showbiznesu jaką znam. Bije od nich tyle radości i ciepła. Piosenkarka i piłkarz <3> Trzy - jest dobrą osobą. Zamiast wydać pieniążki na kolejną super willę, woli pomóc biednym dzieciaczkom. Jest ambasadorką dobrej woli UNICEF. Poza tym, angażuje się w różne akcje, promuje zdrowy tryb życia :) Cztery - jest niezwykle zdolną, utalentowaną kobietą! Jest multiinstrumentalistką, interesuje się historią i językami obcymi. Była nawet studentką Historii Cywilizacji Wschodu na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. Myślę, że Shakira to osoba godna podziwu. Mam dla niej pełen szacunek, za to kim jest. :)
zdj. z fb

zdj. z fb




Jako, że wyjeżdżam dziś z Łukaszem do jego rodzinnej miejscowości - dokończę wpis jutro, bądź po powrocie do Wrocławia. Niestety, rozpisałabym się jeszcze, a nie pozwala mi na to czas, bo muszę zaraz zmykać :)
Do następnego!


Fifty-five

Szybki post o niczym, bo dziś mój czwartkowy wieczorek pielęgnacyjny. Peelingi - srilingi i inne duperele. Maści, odżywki, kremy i masaże.

Ale przynajmniej konsekwentnie ratuję bloga i regularnie dokonuję wpisów :P To było moje postanowienie noworoczne^^

Mam już pomysł na jutrzejszego posta - będzie on o znanych osobach, które, moim zdaniem, nie zasługują na miano celebrytów, lecz pełnowartościowych twórców/artystów i które to, inspirują mnie zarówno poprzez swoje dokonania, jak i styl, jaki prezentują :)

Znad cudownej woni lawendy i róż,
wychylam się, pozdrawiam i żegnam się już!

2009

2010

Fifty-four

Przyszła zima. Prószy śniegiem i mąci powietrze lodowatym wiatrem. Jestem trochę tym zniesmaczona. Dobrze było mi bez niej. 
Dzień bez litości. Właśnie zgniotłam na ekranie owocówkę xD A wcześniej wywaliłam multum starych ubrań z szafy. Bez żalu. Dlaczego ciągle ma mi być z jakichś powodów smutno?

No dobra, trochę jest... Chyba nie potrafię inaczej, takie mam usposobienie.
Jak byłam mała, to było mi nawet szkoda zabijanych komputerowych ludzików w grach. W sumie nadal mi jest. Dziwne dosyć.

A propos gier, to właśnie po raz setny przechodzę Maxa Payne'a. Tym razem druga część. Już prawie kończę. W 3-ci dzień. Za młodu jedną grę przechodziło się w miesiąc, a grało się tak samo godzinowo. Jak to się dzieje? Przecież tyle samo razy ginęłam, tyle samo wykonywałam zapisów. Serio, dziwne rzeczy xD

Do napisania, idę pozabijać wirtualne gangi ;P

2012
 

Fifty-three

Ahoj! 

Czasami, gdy po prostu siedzę sobie i nic z pozoru ciekawego się nie dzieje, dopadają mnie najróżniejsze myśli. Refleksyjne, melancholijne, sentymentalne, a czasami nawet niepokojące. Dziś, mimo dobrego nastroju i wspaniałego samopoczucia, zrobiło mi się na chwilę jakoś tak smutno.
W oka mgnieniu zorientowałam się, w czym rzecz. Otóż, każdy dzień mija tak szybko... Mam wrażenie, że jest jeszcze październik. Nie wiem, gdzie podziały się wcześniejsze miesiące - przecież dopiero co tu były... Tempo niemiłosiernie się rozkręca, nie dając chwili wytchnienia. Żyje się z dnia na dzień, a czekanie na coś nie sprawia już takiej frajdy, jak za dziecka. Gdy przychodzi "wielki moment", mija, nim zdążyliśmy się nim nacieszyć. Teraz czekam chyba na wyjazd z chłopakiem w ten weekend. Potem na swoje imieniny. Walentynki. I koncert Depeche Mode w Łodzi.
Niech ten czas trochę zwolni i pozwoli mi napawać się tymi wydarzeniami, proszę!

Trochę  dobrej muzyki dla wytchnienia:

 
 


2010?

Fifty-two

Dzisiaj urodziny mojej mamy :) 
Z tej okazji tylko szybki post o niczym. Wygrzebałam jakieś stare zdjęcia i wrzuciłam do katalogu "wywołać". Wspominki i upominki zawsze są miłe.







 Widać, jak na przestrzeni lat się zmieniałam, hm?

Fifty-one

Skończyłam pisać o sierpniu. W miesiącu tym nie należy mi zapominać także o weselu chrześnicy mojej mamy - Ewy. To po niej mam swoje drugie imię. W naszej rodzinie przyjęło się sądzić, że to po jej ślubie, czas na mnie ;p Jakby nie było stoję w "wiekowej" kolejce do żeniaczki xD
Niestety, póki co nie mam żadnego konkretnego zdjęcia z tego wydarzenia. Będzie zapewne update.

Czas na wrzesień - powrót do pracy i rzeczywistości. Szczerze mówiąc, nie bardzo pamiętam ten miesiąc. Wiem, że zaczęłam wtedy korzystać z tzw. "wymianek", tj. wymieniać produkt za produkt z ludźmi z fb.
Zyskałam okulary przeciwsłoneczne, lakiery do paznokci, koszulkę i świetny płaszcz w stylu Audrey Hepburn. Wszystko za naprawdę banalne i tanie rzeczy, typu żelki, kocia karma itp.

Październik był ładnym miesiącem, słonecznym i ciepłym. Można było oddawać się długim spacerom po parku. Prawdziwa złota, polska jesień.
No i po pięciu latach i pięciu miesiącach zakończyłam swoją przygodę z kinem CC. Prawnie przestałam być studentką, moja legitymacja wygasła i musiałam odejść. Było mi szkoda, przede wszystkim ludzi, których z całego serca polubiłam, ale dobrze, że się wreszcie stamtąd wyrwałam - w końcu, ile można. Do dziś odwiedzam moją pierwszą pracę i swoich byłych współpracowników. Mój chłopak jeszcze tam pracuje, dlatego (na szczęście) dalej otrzymuję darmowe wejścia na filmy ;p no i nikt się nie czepia mnie, gdy chodzę tu i ówdzie, nie pytając obsługi o pozwolenie^^ przynajmniej póki w firmie mam znajomych...




Listopad? Bezrobocie. I nasze urodziny! 6. listopada moje, 26. - Łukasza. W 2013 roku listopad był miesiącem imprez. Non-stop coś. Jedne urodziny, potem organizowałam 9.listopada wieczorek dla znajomych, 15. listopada swoją imprezę pożegnalną, a potem z Łukaszem świętowaliśmy jego jubileusz.












Grudzień, wiadomo. Przedświątecznie i miło. W ubiegłym roku, po raz pierwszy od 5 lat spędziłam je w domu, nie w pracy. Aż mi dziwnie i nudno było :) Ale jednak miło i magicznie.
Sylwester - zaiste wspaniały, przebierankowy. Ja byłam jakąś tam driadą, czy nimfą leśną. Inni totalnie zachwycili mnie i położyli na łopatki :D Dzień wcześniej z Łukaszem odwiedziliśmy moją przyjaciółkę Kasię i jej Tomka. Graliśmy w "Kolejkę". Jestem absolutnie zakochana w tej grze!!!







Zima nie przyszła wcale. Znaczy, nie taka typowa dla Polski. Nie ma nawet ciapy, ni szklanki (za czym jakoś specjalnie nie tęsknię i nie ubolewam ;p). Tę zimę nazwałabym raczej angielską. I wcale mi ona nie przeszkadza. Mogłoby już tak zostać. Naprawdę cieszę się, że nie odmarzają mi palce u stóp!

Czołem!


Fifty

Ha!
Moje życie może i nabrało tempa, ale o "pamiętniczku" nigdy nie zapomnę. Nadeszła więc chwila, by z nowym rokiem trochę powspominać.

Koniec marca i początek kwietnia spędziłam trochę w pracy, trochę w domu. W świątecznej atmosferze z pasją cięłam w Broken Sword II, oddając się bez reszty jednej z moich ulubionych przygodówek ever. Zeszłoroczna Wielkanoc zaskoczyła nas białym puchem. Zima zaskoczyła drogowców w najmniej oczekiwanym momencie. Coś się poprzestawiało, bo styczeń 2014 roku jest istną wiosną (no, a na pewno przedwiośniem). Trele ptaków i kwitnące stokrotki są chyba niezbitym na to dowodem.

Kwiecień, maj, czerwiec - każdy z tych miesięcy minął jak szalony. Włóczyłam się chyba trochę i uczyłam na przemian. Pracowałam na pewno. Większość czasu pracowałam, musiałam. Absolutorium osiągnięte, ale magisterka nie obroniona, ba - nie napisana. Chciałam bardzo.
Wesele kuzynki Łukasza niezwykle udane, wspominam to wydarzenie naprawdę ciepło i miło.




Lipiec to wakacje, coś w nich było jednak smutnego, nostalgicznego. Trochę bólu mi przysporzył ten miesiąc. Nie było łatwo, ale kilka takich chwil, które sprawiły, że poczułam się szczęśliwie, zaistniało.

- Kołobrzeg z Kasią:










- coroczny już Lgiń z ekipą:



zombie^^






A potem już sierpień, najfajniejszy chyba miesiąc w tamtym roku.
Bożkowice, nasz azyl.







A o kolejnych miesiącach - jutro :)