Na wstępie dodam, że nie chcę się odchudzać restrykcyjnie, mam zamiar "schudnąć" około 5 kilogramów, ale szczerze, to ja na wagę nie patrzę. Zależy mi na doprowadzeniu swojego ciała do ładu. Przyznam, że jestem szczupła. Ale w kostiumie już to nie wygląda zbyt dobrze. Słyszałyście kiedyś o "chudych grubasach"/"slim fat person"? Ja nim jestem. W ciuchach - bomba! Bez - tragedia! Postanowiłam to zmienić. Cellulitis do kosza, tłuszczu się pozbyć, wyrobić za to mięśnie (które są cięższe, więc może nawet "przytyję", czyli po prostu przybiorę na wadze) i cieszyć się lekko wyrzeźbioną, delikatną kobiecą sylwetką. Więc to nie stan wagi, a centymetrów mnie ucieszy. Marzeniem jest pozbyć się po około 6 z najgrubszego miejsca w udzie, z bioder i pasa, 4cm z talii. To wszystko.
Może nie będę się zbytnio rozpisywała, ale z pewnością i czystym sumieniem mogę stwierdzić - to prawda, co piszą o tych formach aktywności ludzie. Może oprócz tych super szybkich efektów, ale zdrowe odchudzanie, to nie szybkie odchudzanie. Wystarczy, że widzę postępy.
Skakanka - od 3 marca skaczę mniej więcej 5 dni w tygodniu po pół godziny. Jeśli chodzi o łydki - tak, rozbudowują się. Ale dla mnie idzie to na plus, bo moje były one w opłakanym, trzesąco-galaretowatym stanie. Teraz są ładnie wyrzeźbione (ale dopiero jak je napnę). Aby nie zostały mi męskie buły - rozciągam się i ćwiczę Callanetics, ale o tym zaraz. Tak więc dzięki skakance: ogólna poprawa sprawności ruchowej, kondycji i wytrzymałości. Idealnie rozładowuje stres. Nudzi, ale puszczam muzykę (przyznam się, że zapominam iż skaczę i zdarza mi się podczas tego tańczyć, przez co zaplątuję się w skakankę, wygląda to komicznie...
Callanetics - te ćwiczenia są rewelacyjne!!! Ludzi nużą, ale ja się tak wkręciłam, że każdy dzień zaczynam od myśli - TRENING! :D
Trwają godzinę i są głównie wytrzymałościowe. Dużo w nich napinania mięśni i rozciągania. Męczą tylko na przez kilka pierwszych zajęć. Zachwalam.
Podniosły mi się pośladki, jestem smuklejsza, chociaż, jeśli chodzi o wagę nic nie schudłam! Prostuję się sama z siebie i poruszam z większą gracją. Jeszcze trochę i zrobię szpagat!!!
Ogólnie, od 3 marca:
K, lat 24, 170cm, 59kg
Łydka: 37
Udo dół: 37
Udo góra: było 60, jest 59 (i 58,5 w prawym)
Biodra: było 100, jest 99
Talia: było 71, jest 69
Co wyżej, to chudziej, więc już nic więcej nie napiszę xD
Co do diety, to moje dzienne zapotrzebowanie wynosi mniej więcej, wg kalkulatorów - 2400 kcal. Przeciętnie w ciągu dnia zjadam 2000 kcal od 21 marca. Nie jem słodyczy. (Wyjątkiem były 2 kubki kakao z mlekiem i łyżeczką cukru w tym tygodniu). Wg takiego trybu w ciągu miesiąca powinnam schudnąć ok 2,7 kg.
Osiągnięcie celu wymierzyłam sobie do 1 czerwca :))
Pozdrawiam... ćwiczebnie? :D
P.S. WIOSNA!
Gratuluję i życzę wytrwałości w dalszych zmaganiach ze skakanką :D!!!
OdpowiedzUsuńP.S. Już nie mogę się doczekać, kiedy sama włożę adidaski :D!!!
dzięki! Świetnie, że też lubisz tę formę aktywności! ;)
OdpowiedzUsuńJa również gratuluje i życzę osiągnięcia wyznaczonych celów, ps. mam identyczne wymiary jak i ten sam problem z łydkami :D zmotywowałaś mnie tym wpisem :P dzięki za odwiedziny na moim blogu, trochę ostatnio zamarł ale wiosna przyszła nowe wyzwania i motywacje, w niedziele nowy wpis, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości, bo to jest chyba najważniejsze :) Ja również chcę się pozbyć ok. 4- 5 kg w udach... :) Ale to z czasem :P
OdpowiedzUsuńvogueswing.blogspot.com
obserwuję bo chcę zobaczyc jak pojdze Ci chudnięcie, sama jestem w trakcie i zawsze chętnie czytam jak komuś dobrze idzie, bardzo to motywujące :)!
OdpowiedzUsuńWitaj! :)
OdpowiedzUsuńWiem, że jesteś obserwatorem mojego bloga, a w związku z tym, że zmieniłam adres bloga to zapraszam serdecznie do ponowej subskrypcji! ;)
Pozdrawiam http://wildelight.blogspot.com/