Znów to samo. Moja odporność najwidoczniej z dnia na dzień słabnie, to już moje trzecie przeziębienie w ciągu niespełna dwóch miesięcy.
Straciłam sporo godzin w pracy, na zajęcia nie poszłam.
Znowu pieniądze. Dźwięk przesypujących się monet i szeleszczących banknotów. Liczby na ekranie i karta płatnicza. Bankomat. Studia. Sweter i buty na zimę.
Myślę o tym jak dać radę. Przecież chodzę do pracy, dość regularnie. Zarobki dobre jak na studenta, jasne - ale dziennego. Studiując wieczorowo nie mam szans i na spłacenie czesnego i na posiadanie funduszy na życie. Albo-albo. Co robić?
Niebawem idę do dziekanatu z podaniem o rozłożenie opłaty za studia na raty. Będzie wychodziło 450zł miesięcznie. Od razu lepiej brzmi. Zarabiam około 550 zł, więc zostanie mi jeszcze na wydatki. Oby się tylko zgodzili, bo w tym roku pomyslałam o tym trochę za późno.
Miłość nie jest materialna. Wręcz przeciwnie, wkurzają mnie prezenty dla "utrzymania dobrych stosunków". To co dane od serca jest cenniejsze. Nie mam o kim myśleć. O przyszłości dla kogoś, z kimś.
P.S. Konto na Filmwebie to ściema. Za żadnym razem nie dostaję maila z linkiem aktywacyjnym. Potrzebuję tego konta. Bo tak.
A teraz oglądam "Zaklęci w czasie" :)
straszna choroba! to przez zbiorową hipnozę wirującym Okiem! :D
OdpowiedzUsuńtakżeee... straszne pieniądze rządzą światem! cichociemne kurtyzany, ciach!