'

Twenty-one

Pytanie: "jak żyje mi się jako dwudziestojednolatka?" jest retoryczne. Żyje się tak, jak wcześniej; robię te same rzeczy. Jedyna różnica, którą zauważam, to to, że wydaje mi się, że wszystko już przeżyłam. Odczuwam jakieś nieokreślone spełnienie, chociaż wiem, że moje życie było do dupy.
O co więc chodzi?
Jakoś ostatnio łamie mnie w kościach, boli mnie gardło i mam problemy z oddychaniem. Jeśli w tym wieku mam już takie problemy, to co będzie za kilkadziesiąt lat?
Agat powiedziała mi, o swoim koledze, który mawiał: "Chcę umrzeć młodo, żeby się nie zestarzeć". Ja chcę się zestarzeć, żeby nie umrzeć młodo.

Wczoraj byłam w aquaparku. Chociaż na początku strasznie bałam się zjeżdżalni, potem z radością wchodziłam na ostatnie piętro żeby dać się ponieść grawitacji.
Wracając, spotkałam Zdzicha, który niegdyś pracował z nami w kinie. Tak, spędziliśmy kilka, jakże wspaniałych (bo wesołych) chwil... Pamiętam jak podniósł mnie i zaczął kręcić dookoła. Na nieszczęście miałam na sobie spódnicę, która w momencie wirowania popruła się w wiadomym miejscu. Sytuację podratował równie szalony Tomasz B., który skleił mi szew taśmą klejącą :) I było po problemie (oczywiście do czasu!).
No, to Zdzichu był tak miły, że podwiózł mnie pod dom i zaprosił na imprezę w tę sobotę. Wprawdzie nie zjawię się na niej, ale doceniam miły gest. Tęskno mi za nim było, w szczególności, że był ongiś najstarszym pracownikiem działów i mówiłam na niego per "dziadziuś". Poza tym studiował/studiuje jeszcze (?!) filologię niderlandzką, my precious!

A ładna pogoda panująca przez dwa listopadowe dni dziś, chyba bezpowrotnie zniknęła. Na tę okazję - mój wiersz, by oddać się melancholii dnia przyszłego.
"Złoty dzień"

W deszczowej porze, jesiennym płaszczem
poeta pisze, zakrywa ciało
Twarz opuchniętą, poranna zorza
kryje kapelusz, w tle, jakich mało

Słońce w zenicie zerka na zegar
stoi na baczność człowiek ponury
Zamiast wskazówek, cóż za pomyłka
widzi cyferki, Boże u góry...

W granacie niebo, deszcz groźnie chlapie
w czerń pociemnieje, za oknem burza
Jest dosyć wcześnie, wiatr drze chmurzyska
więc człowiek pisze, drzewami rusza

Robi się groźnie, wieczór zapada
jest coraz ciemniej, wichura wzrasta
latarnie gasną, deszcz nagle ustał
poecie smutno, wraca do miasta

I nocny pejzaż, wieś uciszoną
znów jednolity, huragan zostawił
Cichutko wokół, Bóg znowu w niebie
człowiek zasypia, dzień już ustawił.

 (2008r.)

Wiersz można czytać w dwojaki sposób; normalnie i po połowie dwóch strof od góry na dół (przykład:
W deszczowej porze, jesiennym płaszczem
poeta pisze, zakrywa ciało

Twarz opuchniętą, poranna zorza
kryje kapelusz, w tle, jakich mało

czytamy jak:
W deszczowej porze poeta pisze, 
jesiennym płaszczem zakrywa ciało
Twarz opuchniętą kryje kapelusz,
poranna zorza  w tle, jakich mało.

A na poprawę samopoczucia - prawdziwy złoty dzień.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kochani, serdecznie dziękuję Wam za odwiedziny! Każdy Wasz komentarz jest dla mnie bardzo ważny!

UWAGA: Na komentarze będę odpowiadała wyłącznie tutaj, chyba że ich autor poprosi mnie o odpowiedź w innym miejscu. Dziękuję :)